Przyszła...
Czekałam na nią z kawą w ogrodzie jak zawsze...może w mało eleganckim stroju, w rękawicach, z grabiami, ziemią pomiędzy włosami i za paznokciami.
Chyba tak, jak na prawdziwą ogrodniczkę przystało?
Miałam obawy, że przegapię jej nadejście. Ostatnio mój wolny czas rozdzielam pomiędzy planowaną budowy, pracownią- wszak do Wielkanocy zostało naprawdę niewiele czasu
i negocjacje sąsiedzkie ;-)
i negocjacje sąsiedzkie ;-)
Nawet nie przypuszczałam, że owe negocjację mogą się okazać takie trudne.
Mieszkanie w "bliźniaku" jednak do łatwych nie należy....
Ot sztuka sąsiedzkiego kompromisu ;-) nie zawsze łatwa, kiedy trzeba podejmować wspólne decyzje, dochodzi do przeróżnych spięć.
Jednak się udało :-)
Nadeszła cichutko...nawet powiewy wiatru jakby nagle ustały
...przyszła w towarzystwie błękitu i ciepłych promieni słońca. Czegoż można chcieć więcej?
Przyodziana w zieleń i klasyczną, jak zawsze elegancką, biel.
Idealne zestawienie wzbogacone o frywolny element pt. grochy.
Grochy, czy groszki?...czy to ważne?
Na sam ich widok usta składają się w uśmiech :-)
Długo zastanawiałam się nad kolorem wiosennych aranżacji...biłam się z myślami jak będzie grać chłodna biel z ciepłą tarrakotą i soczystą zielenią.
Jednak efekt przeszedł moje oczekiwania :-)
Jestem bardzo zadowolona z tego jakże eleganckiego połączenia.
Mieszanka fiołków ogrodowych potocznie zwanych bratki, bez których nie wyobrażam sobie wiosny u siebie, Narcissus Bridal Crown (potocznie zwanych przeze mnie "pyszczkami"),
obłędnie pachnących szafirków, które przywołują wspomnienia z dziadkowego ogrodu i klasyki gatunku czyli formowanych bukszpanów.
U mnie jeszcze przed zabiegiem podstrzyży, panoszące się przymrozki nakazują trzeźwo myśleć.
Jeszcze chwila i będzie idealnie ;-)
I jak tu nie czekać? jak tu nie wyglądać? jak tu nie cieszyć się z jej nadejścia?
Co roku zdarza się ten cud, powraca do Nas, natura budzi się ze snu a w Nas rosną nowe Nadzieje.
Wyrastają źdźbła traw, kwitnie kwiat a mnie w głowie kiełkują marzenia.
Niezmiennie dziwi mnie ten fakt i w zachwyt wprawia szczery, że wiosną łatwiej dobrym być, przyjaźnią i dobrocią się dzielić.
Myśli mieć jaśniejsze...wszak kiedy jak nie teraz wszystko staje się łatwiejsze?
P.S. Czy Wy również widzicie tą zieloną poświatę na trawniku?
Drobiazg a cieszy :-)
Ależ pięknie napisałaś o przyjściu wiosny. Czytając ten tekst i oglądając przepiękne zdjęcia buzia uśmiecha się od ucha do ucha :))
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie mam brateczków, koniecznie muszę się wreszcie po nie wybrać, zawsze dużo wcześniej już rosną w donicach, a w tym sezonie jakoś z niczym się nie wyrabiam...
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)