niedziela, 26 kwietnia 2015

Dziś, będzie dopiero za tydzień...

W ten weekend postawiłam na luz. 
Poranki z potarganymi włosami w luźnej pidżamie i ulubionym różowym szlafroku.
Nareszcie mogę jeszcze wolniej żyć.

Nie spiesząc się nigdzie włączam niebieski przycisk ekspresu do kawy i czekam na każdą aromatyczną kroplę kawy wdychając zapach wiosny przez szeroko otwarte okno.


           


W takie dni chce się tylko ŻYĆ, nic i nikt nie jest w stanie wytrącić mnie z równowagi. Może jedynie nic nie znaczące błahostki jak kopnięcie w kamień czy brak dostatecznej ilości promieni słonecznych.




W takie dni łapie się każdy powiew wiatru, każdy szelest liści.
Obserwuje się pracę pszczół i gwiazdy na niebie.
Wypatruje się bzów, smakuje się pierwszy raz w tym sezonie ulubionych lodów.
Dzięki takim dniom można patrzeć inaczej i doceniać...siłę natury i jej coroczne odradzanie.




Chce się żyć, dawać siebie i nie chcieć nic w zamian, liczy się tylko uśmiech, spojrzenia i....WOLNOŚĆ.


 


Płynę spokojnie nie myśląc o jutrze. Z uśmiechem na ustach planuję nadchodzący tydzień ...
a Wy jak spędzacie ten czas?





sobota, 18 kwietnia 2015

Od tego wszystko się zaczęło...

Pewnie nie raz zadawano Wam pytanie... Jak to się wszystko zaczęło? 
Jak zrodziła się w Was pasja, jak ją odkryliście?
Kiedy poczuliście to pierwsze ukłucie w sercu i to przyciąganie jak magnes?


Od zawsze byłam wrażliwą duszą...od zawsze zachwycałam się całym otaczającym mnie pięknem przyrody. 
Obcując z naturą znajdowałam ukojenie i spokój. 
Z nią najlepiej się dogadywałam w niej znajdowałam inspirację.

Wychodząc na spacer do lasu przytulałam się do drzew i próbowałam z nimi rozmawiać. Rodzice i Dziadkowie nauczyli mnie życia w zgodzie z naturą. 
Całe moje życie było podporządkowane cykliczności pór roku mimo tego, że mieszkałam 
w blokowisku. 

Pierwsze lekcje przyrody dawał mi dziadek na swojej działeczce w ROD.
Pierwsze szlify estetyki babcia przy corocznej aranżacji swojego balkonu na siódmym piętrze wieżowca.
Dzięki nim zaczęłam doceniać piękno zmieniających się pór roku i odnajdywałam w nich pokłady sił i nadzieję. 
Do dziś pamiętam również weekendowe pikniki za miastem...gdzie liczył się tylko dialog 
My i Natura. 

Czasem czułam, że nie pasuję do otaczającego mnie świata i stoję jakby z boku w grupie rówieśników. Tylko nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego? 
Tylko ze względu na to, że inaczej czuję, inaczej myślę i patrzę? 
Zachwycam się drobnostkami, których nawet inni nie starali się zauważać. 
Pochylam się nad pięknie wybarwionym liściem, czy nad maleńką biedronką aby policzyć każdą jej kropkę.

Chodziłam z głową w chmurach ale miałam marzenia tak jak wielu z Nas...
Nigdy jednak nie marzyłam o domu, księciu z bajki i białym rumaku ;-) ... marzyłam aby zbudować dom pełen miłości i ciepła, stworzyć bezpieczny, "piękny" azyl. 
Nie ważne gdzie, nie ważne jak...
















Życie samo napisało scenariusz...odnalazłam miłość mojego życia, odnalazłam ten prawie osiemdziesięcioletni dom rodzinny mojego męża. 
Pełen historii, wspomnień, sentymentów. 
Gdzie zapachy dawne mieszały się z nowymi, gdzie to co było ważne, ważnym pozostało. 
Dom bliźniak skrywał i do dzisiaj skrywa magię, choć wymagał gruntownego remontu, nie wyobrażam sobie abyśmy mogli opuścić to miejsce. 

Zaczęliśmy upiększać ten Nasz mały świat...remontowaliśmy od podstaw wszystko własnymi rękoma, odkrywaliśmy w sobie coraz to nowe pokłady sił i pasji.
Uczyliśmy się, wkładaliśmy w każdy najmniejszy kąt kawałek naszego serca. 

Czyż nie tak rodzi się pasja? zamiłowanie do tematów niby nam obcych, nieznanych a jakoś czujemy, że lubimy do danego zajęcia wracać. 
Robimy to już nie tylko dlatego, że trzeba...czujemy, że to daje Nam niesamowitą frajdę, wywołuje uśmiech na naszych twarzach a ręce z czasem palą się same do roboty. 
Wgłębiamy się coraz bardziej...aż w końcu okazuje się, że przepadliśmy na dobre. 

Ja przepadłam na dobre... w ogrodzie.


 To tu zaszywałam się na kilka dobrych godzin po powrocie z pracy, to tutaj wyładowywałam nagromadzone w sobie emocje. 
To tu eksperymentowałam, to tu uczyłam się na własnych błędach.
Nawet nie wiem kiedy marzenie o pięknym ogrodzie zaczęło się spełniać... nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania jeśli jest zapał, chęć do pracy, otwarty umysł i serce.

Nie sądziłam, że ta dziewczyna z blokowiska zakocha się po uszy w ogrodnictwie...że każdą wolną chwilę będzie spędzała w swoim zielonym królestwie i prowadziła tak jak dawniej rozmowy z przyrodą - ale już - w swoim małym, zielonym salonie. 

Dziś dzielę się pasją. 
Poznaję "nowych" ogrodników amatorów, którzy są na początku swojej przygody z ogrodem... zawsze im powtarzam: "jeśli chcecie być szczęśliwi całe życie, idzie właśnie tą "zieloną" drogą".

Piękną drogą 


         

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zielony potrzebny od zaraz...czyli Wielkanoc w ogrodzie

Pomimo kaprysów Pani Wiosny...
Pomimo mokrego, śnieżnego...lanego poniedziałku...

Wypatruję zieleni w ogrodzie...niby jest ale nie umiem się doczekać tego wybuchu...
kiedy w przeciągu kilku godzin zazieleni się każdy najmniejszy krzak.

Wielkanoc to zdecydowanie Zielony czas...




Wiośnie w tym roku trzeba pomagać...

Żywych kwiatów nie mogło zabraknąć w czasie świąt w domu jak i w ogrodzie...
Witały one przemiłych gości już od progu :-)




Niektóre uśmiechały się od ucha do ucha :-) roztaczając wokół siebie piękny zapach




Skusiłam się i na spacer pomimo zmienności aury.
Szkoda, że wszystko co dobre tak szybko się kończy...

Jutro czas ustawić się w szeregi codzienności...wstawić na zawodowym posterunku.

 Dzisiaj jeszcze zdążę zaparzyć sobie zielonej herbaty do kubka... i nabrać do płuc kilka świątecznych oddechów...niby już, niby koniec...w sercu jednak na długo pozostaną te wspaniałe chwile.

Całus 

Dzielmy się!


Świąteczny czas spędzamy uroczyście z pielęgnacją tradycji wyniesionych z domów rodzinnych.
 Dni kiedy z każdej strony płyną do Nas serdeczne życzenia i wiara w ich spełnienie.

Kiedy wszystko skupia się wokół okrągłego stołu dając poczucie harmonii, pojednania, wyciszenia....
w towarzystwie ludzi dzięki którym życie ma sens.

W sercu wiosna, uśmiech na twarzy i ta świadomość, że nareszcie można stanąć i po prostu być...


 Jajko wielkanocne jest znakiem nowego życia, przezwyciężeniem śmierci porównanym do przebijania skorupki. Wykluwający się kurczak dla chrześcijan symbolizuje zwycięstwo życia.
 Jest znakiem zmartwychwstania. 


Jajko jest nadzieją, próbą cierpliwości, której należy się poddać, aby zobaczyć ukryte wewnątrz pisklę.

Dzielenie się jajkiem podczas śniadania wielkanocnego ma odniesienie do wigilijnego opłatka.


Dzielmy się zatem jajem...słowem, dobrem, nadzieją i miłością....
"niech każdemu będzie dane to w co wierzy"


...po co czekać, po co zwlekać...życie jest takie ulotne...


sobota, 4 kwietnia 2015

Happy Easter

Mokro, zimno, śnieżnie...nie o takiej aurze marzyła.

Wielkanoc zawsze będzie kojarzyć mi się z zieloną wiosną, budzącą się nadzieją, 
spokojem i ciepłem. 
To znak, że idzie Nowe...Nowe życie, Nowy początek, Nowe plany i marzenia, Nowe pokłady sił.

Jednak wiosna w tym roku zastrajkowała.
Ciągłe odczucie przeszywającego chłodu zniechęca nawet rośliny do otwarcia pąków.

Liczę, że mimo wszystko wyjdzie słońce ;-) i będzie można zaliczyć Świąteczny spacer.

U mnie jak co roku...umiar i natura - duet idealny  
Bez zbędnych ozdobników, krzykliwych kolorów...wszak naturalną zieloną poświatę mam za oknami.



Kochani chciałabym Wam życzyć zdrowych i pogodnych świąt Wielkiej Nocy. 
Niech każda świąteczna chwila będzie przepełniona wiarą, nadzieją i miłością. 

Radosnego, wiosennego nastroju i wielu miłych spotkań...niech pogoda będzie w Nas...


Alleluja!!!