sobota, 24 stycznia 2015

Nieobecna

Rozbita, rozsypana na kawałki...w końcu i mnie dopadła choroba. Nawet nie wiem, kiedy tak się rozpędziła...tydzień chorowania a końca nie widać? 

Zmagam się z nią, walczę o samą siebie...słucham własnego sumienia.

...dlaczego nie wszyscy potrafią zrozumieć, że i ja mogę być na chwilę nieobecna, wycofana, słaba...

...że potrzebuję czasu aby nabrać sił, zregenerować się... aby na nowo móc działać.

Nie lubię użalania się na sobą, drążenia wspomnień, które są trudne...to nie lekarstwo...lubię podążać za światłem i wypatrywać tych "jasnych" chwil w życiu.

Dzisiaj lustro to mój wróg...ale przecież nie zawsze muszę wyglądać pięknie, najważniejszy teraz jest ciepły koc, gorąca herbata, garść "uzdrawiających" medykamentów oraz oni, moim przyjaciele ostatnich dni...

       

   
       




Życie czasem rzuca kłody pod nogi, dzisiaj czuję się powalona...ale NIGDY pokonana.


Na dokładkę za oknem pojawiła się on...


...biały  puch, czyżby to zapowiedź powrotu zimy?

Wbrew pozorom nie pożegnałam się jeszcze z nim na dobre, może dlatego, że nie zdążyłam się nim nacieszyć? Wyglądam wiosny to fakt...ale chyba jak na razie tej okraszonej bielą.




Zasmarkana, kichająca, przyozdobiona w czerwień na nosie....Agnieszka 



2 komentarze:

  1. Ja już od świąt z choróbskami walczę i mam nadzieję niedługo ogłosić zwycięstwo, czego i Tobie życzę :-) A z powyższymi medykamentami warto przyjaźnić się cały rok :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie :-) zdecydowanie czuję się lepiej. Odniosłam w tej małej bitwie zwycięstwo. Mam nadzieję, że i tobie się udało.
      O przyjaciołach się nie zapomina ;-)
      Zdrówka!!!

      Usuń