Żyję swoim życiem, przemierzam każdy dzień jakby nigdy nic nie mogło pójść źle.
Czasem ujawniają się jednak blizny, które ukierunkowują mnie na inne tory.
Uczę się stąpać twardo po ziemi, mierzyć siły na zamiary, stawiać czoła problemom.
Wiem, że pragnę i mogę więcej, że próbuję za każdym razem sklasyfikować i wybrać dobro.
Za każdym razem uświadamiam sobie, że to właśnie ten odpowiedni czas na bycie, zdarzenie, zmierzenie się z nadmiarem problemów i słabościami.
Nie ma czasu na upadki, potknięcia, wahania.
Czasem tworzę mur aby potem go burzyć, jestem pewna, że tak właśnie trzeba.
Nie raz ochronił on mnie, mój dom i moich najbliższych, poznałam kim jestem i kim są ludzie, których uznawało się za przyjaciół.
Wszystko ma sens.
Nakręcajmy własną karuzelę pozytywnymi zdarzeniami każdego dnia, wszak małe decyzję tworzą porządek nowego świata.
Każdy dzień planujmy tak aby zadziało się w nim COŚ dobrego, dobrego dla Nas, dla naszych bliskich, jak i zupełnie przypadkowo spotkanych osób.
Wszak uśmiech potrafi zdziałać wiele...słyszeliście o "efekcie motyla", który zakłada, że trzepot skrzydeł motyla w jednym końcu świata może wywołać tornado na drugim jego końcu?
Coś w tym jest...dawajmy dobro, one zawsze powraca.
Jedynie słowo jakie mi się w tej chwili ciśnie na usta to zwyczajne "Dziękuję" - to wystarczy.
Można dziękować na wiele sposób ja postanowiłam podziękować słowami i truskawkami ;-)
Dziękuję za dobro, które mnie spotyka każdego dnia, za każdy uśmiech skierowany w moją stronę.
Za małe gesty przyjaźni, za miskę truskawek podarowanych z dobroci serca.
Za bukiet piwonii, ogórki i chleb.
Za poklepanie po ramieniu wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebuję.
Nikt z nas nie ma limitu dobroci i szczęścia, trzeba je jednak umieć odnaleźć, zatrzymać i zwyczajnie się nimi cieszyć.